27 lis 2009

40tc 2d

Nadal czekam... Już drugi dzień po terminie, a maleństwo ani myśli pokazywać się z tej strony. Jeszcze jest w brzuchu, a już pokazuje swój charakterek. I napewno nie ma go po D, bo wtedy wyszłoby dla świętego spokoju :)
W poniedziałek byłam na ostatniej wizycie u ginekologa i dał mi skierowanie do szpitala w razie gdybym nie urodziła w terminie. Mam się zgłosić do 30tego.
A co do podpowiedzi anki, żebym się przeszła do Ikeii. Podejrzewam, że po takim spacerze napewno bym urodziła tym bardziej, że do najbliższej Ikeii mam jakieś 100 km :D
W piątek dostaliśmy zaproszenie na chrzciny Franusia, bratanka D, na 5go grudnia. Ale jakoś nie bardzo to widzę, bo nie wyobrażam sobie takiej imprezy z noworodkiem (o ile do tego czasu maleństwo zechce się pokazać). A szkoda, bo jeszcze nigdy nie byłam na chrzcinach i chciałabym zobaczyć jak to wygląda. Bo ja nie mam w planach chrzczenia dziecka. Ale jeszcze zostaje siostra D (ma termin na marzec). I końcem kwietnia mamy w planach komunię jej starszego syna, bo D jest jego chrzestnym.
Sylwek najprawdopodobniej stwierdził, że skoro łóżeczko stoi puste to znaczy, że jest bezpańskie i korzysta do woli. Kiedy tylko nie je i nie świruje to w nim śpi :)

22 lis 2009

39tc 4d - 3 dni do końca

 Nie, jeszcze nie urodziłam. Nadal czekam. Ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu się bać bo to i tak nie zmieni faktu, że będę musiała urodzić. W nocy od kilku dni mam pojedyncze skurcze i czuję jak maleństwo jest nisko i naciska na szyjkę.
Znalazłam sobie nowe hobby, a mianowicie haftowanie :) Uznałam, że to będzie bardziej twórcze niż siedzenie cały dzień przed telewizorem. Wczoraj skoczyłam sobie do pasmanterii, kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy i teraz szaleję. Jak skończę to wrzucę fotkę mojego dzieła.
Jeżeli do poniedziałku nie urodzę to idę do ginekologa na ostatnią wizytę. Powiedział, że wtedy wypisze mi skierowanie do szpitala. Wczoraj byłam jeszcze na zaległym badaniu krwi i moczu. Pojutrze będą wyniki i zobaczymy czy te tabletki z żurawiną coś dają. Żelaza na razie nie muszę już brać.
Ostatnio umyłam okna i tak jak pisała ina na swoim blogu to wcale nie przyśpiesza ani nie wywołuje porodu (przynajmniej w moim przypadku). Tak samo jak chodzenie po schodach, ręczne wypranie a potem wyprasowanie 20 pieluch tetrowych, dwugodzinny maraton po mieście.
W piątek przyszedł materac do łóżeczka i złożyliśmy z D wszystko do kupy. I miałam niezły ubaw, bo wszystko w łóżeczku mamy żółte: prześcieradło, pościela, przewijak a nawet pieluszki flanelowe. Jakoś przy kupowaniu nie zwrócilam na to uwagi. Braliśmy po prostu o co się nam podobało. Za to kocyki mamy zielone :)

I fotka z sesji zdjęciowej autorstwa młodej:

16 lis 2009

38tc 6d - 9 dni do końca

Jak widać jeszcze jestem w "dwupaku" :) Ale im bliżej końca tym gorzej się czuję. Dzisiaj o samego rana mnie mdli i mam zgagę. Do tego maleństwo ćwiczy dziwne wygibasy i mój pęcherz na tym cierpi. Wolałabym wytrzymać do soboty, ewentualnie niedzieli, ale szczerze wątpię czy mój plan wypali, bo już czuję co jakiś czas pojedyncze skurcze. A do tego od kilku dni biegam po kilka razy dziennie do toalety, więc podejrzewam, że organizm się oczyszcza przed porodem.
Jutro, a właściwie dzisiaj wpadnie do mnie młoda i zrobimy ostatnią sesję zdjęciową przed rozwiązaniem. Ostatnia szansa została więc trzeba ją wykorzystać. Kolejna sesja to już będzie maleństwa :) Już sobie wyobrażam jak skaczemy koło dzidzi z telefonami i cykamy jedną fotkę za drugą jak Chińczyki na wycieczkach...
W czwartek byliśmy w Ustroniu z D i jego rodzicami i kupiliśmy pomarańczową wanienkę i żółty przewijak ze słonikiem na środku. Sylwek zakochany w wanience :) Już ją uznał za swoją własność tak samo jak wózek i łóżeczko. Ale się zdziwi za parę dni jak skończy się nocowanie w łóżeczku i wogóle w sypialni.
We wtorek jak na złość siadła nam pralka, a właściwie jakiś tam pasek odpowiedzialny za kręcenie się bębna ciągle spada i nie chce się dać naprawić pomimo licznych interwencji D i jego taty. Dobrze, że ciuszki dla maleństwa już mam wyprane.
W piątek chodziłyśmy z młoda po sklepach za materacem do łóżeczka. I taki dobry kokosowo- piankowo- gryczany kosztuje średnio 80 zł. A jak poszukałam na allegro to znalazłam taki sam i razem z przesyłką wyszedł mnie 69 zł.  I nie bębę musiała go targać ze sklepu do domu tylko kurier mi go przywiezie.

9 lis 2009

38tc - 15 dni do końca

Dzisiaj  byłam u lekarza i mówił, że teraz to już moge urodzić w każdej chwili. Dzisiaj, jutro, za tydzień... Wytłumaczył kiedy mam iść do szpitala w razie czego itd. I teraz siedzę zestresowana, tym bardziej, że D ma nocki w tym tygodniu.
Mam już prawie całą torbę spakowaną do szpitala, dzisiaj w tym szoku po wizycie od razu poszłam do apteki po podkłady i zaczełam się pakować. Otworzyłam paczkę z pampersami i nigdy nie podejrzewałabym, że one są takie maleńkie. I z przodu maja wzorek z Kubusia Puchatka :)
Od wczoraj mamy już wózek w domu, dzisiaj rozłożyliśmy łóżeczko, przy okazji robiąc w sypialni małe przemeblowanie. Kot oszalał i nie wie co się dzieje, bo za dużo nowości jak na dwa dni :) Już zdażył przespać się w wózku połazić po łóżeczku.
Jutro jeszcze zamówię pościel dla maleństwa, pieluszki tetrowe i kocyk, bo znalazłam na allegro śliczny (pistacjowy z zebrą).
W czwartek jedziemy kupić wanienkę i przewijak i będziemy mieli już wszystko.

4 lis 2009

37tc 1d - 21 dni do końca

We wtorek, 3.11 minął rok odkad mieszkam z D. I pomimo przwidywań niektórych osób, że "na swoim zobaczę jak jest ciężko, spadnę na dno" i wogóle nadal żyję i mam się całkiem dobrze. Powoli dorabiamy się swojego, a mnie się nawet udało nauczyć gotować proste rzeczy. Nasz stan posiadania zwiększył się m.in. o kota, któremu momentami mam ochotę zrobić krzywdę (pewnie to dlatego D jest ukochanym panem). Ale w sumie firanki i tak już spisałam na straty, więc nie jest źle. Ale za to kochany jest kiedy "pomaga" D palić w piecu. Nie wspomnę jak potem wygląda ufifrany od węgla. Poza tym ściąga mi pranie z suszaka (ale już go nie zbiera jak spadnie na podłogę). Na przełomie grudnia i stycznia będziemy się przeprowadzać do większego mieszkania -  z balkonem. Moje największe marzenie :)
Byłyśmy dzisiaj z młodą na targu. Kupiłam sobie dwie koszule do szpitala. A przy okazji jak już tak łaziłyśmy to kupiłam dla maleństwa czapę na zimę z uszkami, rękawiczki, skarpetki. Później jeszcze z D byliśmy w Kauflandzie to przy okazji kupiliśmy pampersy i proszek do prania dla maleństwa, więc od jutra zaczynam pranie ciuszków dla dziecka, bo zostało już teoretycznie tylko 21 dni do rozwiązania. Jutro jeszcze muszę skoczyć do Rossmanna po kosmetyki dla bobo i będzie prawie wszystko.
Jak byłyśmy na targu to doszłam do wniosku, że kupię sobie oscypka. Więc podeszłyśmy do jednego pana i pytam ile kosztują. Jak tylko zaczął coś bełkotać pod nosem to się kapnęłam, że jest już mocno zawiany (o 11!). No, ale nic, podziekowałam i poszłyśmy gdzie indziej. I przy kolejnym stoisku się okazało, że tutaj pan też jest w takim samym stanie jak ten poprzedni. A młoda zaraz w śmiech, że albo razem balowali, albo coś w tych oscypkach jest co tak na nich działa. Ale w końcu kupiłam.
Z rzeczy do szpitala brakuje mi już tylko podkładów poporodowych i spirytusu do pępowiny.
A jutro na ostatnie już (mam nadzieję) badanie krwi i moczu. A potem już nic tylko czekanie...