30 maj 2010

- 043 -

Dzisiaj dzidzior nasz skończył dzisiaj pół roku. Przeleciało to w takim tempie, że aż szok.
W czwartek byliśmy na szczepieniu i Kacperek waży 8920 gram i mierzy 69 cm. Czyli nie przybrał tak dużo jak zawsze. Dostaliśmy pozwolenie od doktora na wprowadzanie nowych rzeczy do jedzenia. W piątek zrobiłam mu zupkę jarzynową, ale nie za bardzo był zachwycony. Chyba konsystencja mu nie odpowiadała, bo do tej pory nauczony był na mleczku. W sobotę już mu smakowało i ciągle miał otwartą buzię, a ja nie nadążałam mu podawać. Dzisiaj znowu coś mu nie pasowało. Pewnie temu, że był nowy składnik (brokuł). Deserki mu oczywiście smakują. Na początek dałam mu starte jabłuszko. W sumie to tak trochę przypadkiem wyszło, bo jadłam akurat jabłko, a Kacperek chwycił mnie za rękę i przyssał się do niego. To mu starłam troszkę na spróbowanie. I teraz nie można przy nim jeść jabłek bo od razu mlaska. Po kilku dniach starłam mu do tego jabłuszka jeszcze marchewkę i też smakowało. Teraz kupiłam mu kilka deserków słoiczkowych to już w ogóle jest zachwycony i jak za wolno ruszam łyżeczką to ją chwyta i sam wkłada sobie do buzi :) Na próbę dałam mu też kaszkę bezmleczną z BoboVity i dzisiaj mu zasmakowała. Swoją drogą mnie też :)

Z babcią:

 

Za nami pierwszy Dzień Matki. Kacper jak zwykle nie zawiódł i pokazał już od samego rana co to znaczy mieć zły humor. Nic mu nie pasowało, ciągle marudził i w ogóle był do niczego. Ale następnego dnia był już jak zawsze. Nie wiem, może ząbki dają powoli o sobie znać. Mam nadzieję...

 

 

Ostatnio się uśmiałam. Pisałam na GG ze starszą siostrą no i temat zszedł jakoś na kolor oczu Kacperka. I dowiedziałam się, że skoro ma kolor oczu po mnie to nie jest to syn D. Bo ona czytała artykuł, że pierwsze dziecko zawsze ma kolor oczu po ojcu... W takim razie wychodzi na to, że jestem 2 w 1 :) Od razu widać kto w szkole uważał na biologii...

Jak byliśmy w niedzielę na komunii to dzidziek mnie zaskoczył. Byłam pewna, że przy takiej ilości osób będzie płakał czy coś, a on kompletnie nic. Bawił się z kuzynem, trochę podrzemał i tyle. Mieliśmy ze sobą wózek więc poszliśmy na spacerek, najpierw z ciocią Kacperka i Frankiem, a potem z tatusiem. I jedynie raz zapłakał, jak prawie wszyscy już pojechali oprócz brata D i jego żony. Franek, ich syn zaczął płakać, a Kacperek nie wiedząc co się dzieje, taki wystraszony też zaczął :) Ale za to zaraz po kąpieli padł z nadmiaru wrażeń :)


Tutaj zdjęcie z tatą z dzisiejszej wycieczki na Równicę, w tle dziadek:

 

I na koniec zdjęcie z ciocią:

 

25 maj 2010

- 042 -

Dzisiaj kilka zdjęć z komunii :)

Cała trójka najmłodszego kuzynostwa (od lewej): Franuś (9 m-cy), Kacperek (6 m-cy) i Zosia (2 m-ce)
 

 

"Masz Zosiu klocuszka" :D
 

"Mmmmm... Pyszne"

 

A tu już zdjęcie z dzisiaj z ciotką :)

 

I nasz nowy nabytek:

 

19 maj 2010

- 041 -

  Dzisiaj wreszcie przestało padać i sytuacja powoli się normuje. W Cieszynie gdzie mieszkam (Śląsk Cieszyński, granica polsko- czeska) wylała rzeka Olza i pozalewała wszystko co miała w pobliżu. Teraz już na szczęście wróciła na swoje miejsce, ale zniszczenia jednak są. W kilku miejscach osunęła się ziemia, w jednym miejscu zrobił się uskok półmetrowy na drodze. My na szczęście mieszkamy daleko od rzeki i do tego na drugim piętrze więc zalanie nam nie grozi. W niedzielę w nocy D ściągnęli do pracy, bo powoli zaczynało zakład zalewać i musieli cały towar wyżej poukładać.
W czasie poprzedniej wielkiej powodzi w 1997 roku miałam 9 lat więc niewiele pamiętam. Akurat byłam u babci na wakacjach i pamiętam widok z okna. Widać było po stronie czeskiej tylko dachy budynków...

Wzdłuż tej barierki biegnie chodnik:

  

 

A u nas?
Dzidzior najchętniej już by stał. Jak próbuję go posadzić (obojętnie czy sobie na kolanach, na kanapie czy na macie to on momentalnie prostuje nogi i robi się sztywny). Wiem, że nie powinien jeszcze stawać, ale co ja mogę za to, że on tak długo się awanturuje aż ktoś go ustawi w pozycji pionowej? Na rękach jest źle. Najlepiej na własnych nóżkach. Ostatnio dla świętego spokoju postawiłam go na kanapie przodem do oparcia i stał ładnych kilka minut, a jak mu się znudziło to po prostu sobie usiadł i bawił się dalej grzechotką.

 

Dzisiaj dziadek kupił Kacperkowi huśtawkę, taką co się zawiesza w futrynie więc może dzięki temu zapomni na jakiś czas o wstawaniu. Bo huśtać to on się uwielbia. Na buzi pojawia się szeroki uśmiech i dziecko jest szczęśliwe :)

Jeżeli chodzi o rzucanie grzechotkami to Kacperek ma coraz większy zasięg. Potrafi z jednego końca pokoju siedząc na tapczanie przerzucić prawie na drugi. Jak mówię "nie wolno" to ten mały smyk popatrzy na mnie swoimi ślicznymi oczkami z miną niewiniątka, cofa rękę z grzechotką i dalej się bawi. Ale wystarczy, że na sekundę odwrócę głowę to już słychać "łuuup". I dawaj matka po grzechotkę, bo ja się chcę bawić... (czyt. rzucać).

Nie wiem jak to jest z tymi rozmiarówkami ciuszków dziecięcych. Ostatnio robiłam przegląd ciuchów małego i znalazłam dwie pary bodów jedne w rozmiarze 74, a drugie 80. Na oko wyglądały, że będzie je miał ciut za duże. Założyłam mu te pierwsze i tu szok, bo dzidziol ma je za małe. A te drugie ma na styk. A wzrostowo ma nie więcej jak 70-72 cm. Nie rozumiem tego.

Wielkie malowanie skończone wreszcie. Jak się okazało to musieliśmy drapać ściany w dużym pokoju, bo przy odrywaniu paska dekoracyjnego farba też odchodziła. Ale za to mamy teraz zrobione do porządku. I kolor jest bajeczny. Taki pomiędzy żółtym, a pomarańczowym :) W sklepie nie byłam przekonana, ale na ścianie wygląda świetnie.

Teraz w niedzielę idziemy na komunię do siostrzeńca i jednocześnie chrześniaka D. Powiem szczerze to nigdy nie byłam na żadnej komunii (nie licząc swojej, ale to było wieki temu). Najbardziej martwi mnie jak Kacper zareaguje na taki tłum, bo jeżeli dobrze policzyłam to będzie ok. 20 osób. No nic, zobaczymy w praniu jak to wyjdzie.

Moje cudne oczęta:

 

A tu mały śpioszek :)

 

14 maj 2010

- 040 -

Ostatnio na niczym nie mogę się skupić. Codziennie mam milion pomysłów na notkę, a jak siądę do kompa to pustka totalna...

Plusem jest za to fakt, że wreszcie przestały mi wypadać włosy. Myślałam, że mnie coś trafi za każdym razem jak zbierałam je z siebie i Kacperka. Już nie wspomnę o tym jak wyglądała rano moja poduszka pomimo tego, że zawszę śpię w spiętych włosach.

W zeszłym tygodniu zaczęliśmy remont mieszkania. Chociaż w sumie słowo remont to za dużo powiedziane. Stwierdziliśmy, że trzeba odświeżyć mieszkanie, bo np. łazienka była malowana ostatni raz naście lat temu jeszcze przez rodziców D. A duży pokój pomalowany jest na żółto - fioletowo. Dzisiaj byliśmy w Castoramie kupić farbę i jutro bierzemy się za ten pokój. Jedynie co sobie odpuszczamy teraz to najmniejszy pokój, bo stwierdziliśmy, że nie ma sensu teraz nic kombinować skoro za rok będziemy robić w nim Kacperkowi jego pokój. Na razie tam jest skład wszystkiego. Ciuchy (które zresztą już od prawie miesiąca czekają na prasowanie), gazety, książki, narzędzia, komputer, dwa fotele z którymi nie wiemy co zrobić :)

Nie wiem czy to wszyscy mają takiego pecha czy tylko ja, ale jak tylko biorę się za mycie okien to zaczyna padać deszcz. A jak chwyciłam się za mycie okien balkonowych (w czym deszcz nie przeszkadza) to zaczęła się burza. Aha, i od poniedziałku na pewno będzie ładna pogoda, bo D kończy się urlop :) 4tego miał pierwszy dzień urlopu i od tamtego dnia codziennie pada. Czasem na chwilę wyjdzie słońce, ale zaraz potem znowu leje. A mieliśmy nadzieję na codzienne długie spacerki i w ogóle.

Chociaż nie wiem co się Kacperkowi odmieniło, ale na spacerze chce być maksymalnie 2-2,5 godziny i potem zaczyna się płacz, jęczenie i koniec spaceru. Ostatnio myślałam, że może jest głodny więc pojechaliśmy do domu, a jak go chciałam nakarmić to nie chciał. Za to śmiał się w głos. Jak dla mnie to na polu moglibyśmy siedzieć nawet cały dzień, ale przecież nie będę go zmuszała skoro nie chce. Ostatnio dla odmiany po spacerze wystawiliśmy go z wózkiem na balkon i  pomimo tego, że siedział tam ponad 3 godziny to nawet nie jęknął. Najbardziej podoba mi się jak zasypia na spacerze. Ślepka już mu się zamykają, ale on walczy i je otwiera. potrafi tak nawet 15 minut :)

A hitem ostatnich dni na spacerze jest ćwiczenie refleksu... Kto będzie szybszy, czy Kacperek wyrzucając grzechotki z wózka czy my łapiąc je :) Ale to nie jest takie bezmyślne wyrzucanie... Czeka na chwilę aż z D się zagadamy (lub ja się zamyślę jak jestem z nim sama) popatrzy z której strony lepiej rzucić i wtedy łuuuup na ziemię... I niestety, ale Kacperek już nie chce leżeć w wózku. Oparcie zwykle ma na pozycji półleżącej lub całkiem płasko, a on sobie siedzi i się rozgląda lub bawi. Nie ważne czy jedziemy z górki czy pod górkę on się nie położy :) Trzyma się twardo.

A i najważniejsze... Nigdy przenigdy nie kupujcie dzieciom puzzli piankowych z misiami, rybkami i innymi elementami których jest dużo, chyba, że lubicie takie układanki... Już nie wspomnę o tym jaką kot ma uciechę.

 

 


 

Wczoraj znalazłam świetny filmik w sieci:

Warto obejrzeć :)

4 maj 2010

- 039 -

W piątek nasz bąbelek skończył 5 miesięcy. Zastanawiam się gdzie się podziała ta kruszynka, którą przywieźliśmy ze szpitala. Teraz to jest kawał byka. I chwyt też ma konkretny. Jak tak dalej będzie mnie targał za włosy to obawiam się, że w końcu będę łysa :)

Od kilku dni trenuje rzucanie grzechotkami. Im głośniej trzaśnie tym więcej jest zabawy. Rano zawsze o 9tej biorę go do nas do łózka, sadzam między nami i mogę sobie jeszcze dospać troszkę. I ostatnio patrzę co robi, a on brał grzechotkę i rzucał w D. Na początku myślałam, że przypadkiem akurat w niego trafił. Ale każda grzechotka trafiała w tatusia :) Kochany synuś.

O ile siedzi już ładnie i się bawi grzechotkami i wszystkim co akurat mu wpadnie w łapki to gorzej idzie z sięganiem  po rozrzucone zabawki i zwykle dzidziol zostaje w pozycji ni to leżącej, ni to siedzącej. Tak pomiędzy. Przekomiczny widok.

Wreszcie Kacper zaczął zauważać kota. Za każdym razem jak go widzi to "mówi": "aaaaaa". W jego języku znaczy to chyba kot :) Łapki do niego wyciąga jak akurat jest w zasięgu wzroku, ale Sylwek nie za bardzo ma ochotę na nowe znajomości więc od razu ucieka byle dalej. W sumie niech teraz ucieka, bo jak Kacper zacznie raczkować to już nie będzie takie łatwe.

W zeszłym tygodniu była ładna pogoda więc chodziliśmy na spacerki codziennie. I jednym z punktów naszego spaceru jest Lasek Miejski w którym są huśtawki i plac zabaw. I w piątek Kacperek po raz pierwszy się huśtał. Szczęśliwy był  jak mało kiedy. A jak go wyjęłam już z huśtawki to już mu się nic nie podobało :) I momentalnie zasnął. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden raz.

 

 

I chyba zaczynają u nas powoli iść ząbki. Mały jest marudny, nic mu się nie podoba. Dzisiaj wyjątkowo był spokojny i aż się zaniepokoiłam czy aby nie jest chory, ale gorączki nie miał, jadł normalnie więc chyba wszystko w porządku. Może chciał nam dać odetchnąć jeden dzień :)

A tu w pozycji na żabę :D