Kupiliśmy Kacperkowi w sobotę adidasy i możemy wreszcie chodzić na spacery na nóżkach. Byliśmy już wczoraj i dzisiaj. Mały jest butami zachwycony i jak tylko je widzi to już wie, że idzie na spacerek.
Wczoraj przeszedł spory kawałek. Aż byłam zdziwiona. Oczywiście nie obyło się bez podnoszenia wszystkiego z ziemi, zaliczyliśmy jeden upadek. Byliśmy też u brata D i Kacerek bawił się ze swoim kuzynem Frankiem. Chłopaki coraz lepiej się razem "dogadują". Oczywiście lepiej się pije z cudzego kubeczka, cudze zabawki są lepsze i w ogóle. Chłopaki porzucali do siebie piłką. Musimy częściej się spotykać, żeby chłopaki mogli się bawić razem. W ogóle musimy częściej wychodzić do dzieci, żeby z Kacpra nie zrobił się dzikus. Dzisiaj jak byliśmy na polu to zobaczył chłopczyka i zaczął do niego biec z okrzykiem "AAAA" to tamten uciekł :)
Zauważyłam, że mały chętnie zaprzyjaźniłby się z każdym dzieckiem tylko te dzieci niezbyt chętne są.
Wczoraj bąbel odkrył nową miłość, a konkretnie samochody. Zatrzymywał się koło każdego zaparkowanego samochodu i z otwartą buzią im się przyglądał. Wcześniej jakoś go nie interesowały. Jak szliśmy po chodniku to go ściągało w stronę ulicy. I doszłam do wniosku, że jak idziemy na spacer to nie bierzemy więcej wózka, bo młody mi uciekał, a ja za nim musiałam biec z wózkiem. A tak najwyżej jak będzie trzeba to się go weźmie na ręce chociaż wątpię czy będzie chciał.
Rozbawił mnie dzisiaj na spacerze strasznie. Byliśmy na rynku i mały stanął sobie centralnie naprzeciwko jednej z ulic wylotowych. I każdemu samochodowi, który odjeżdżał robił pa pa. Później już mi nie było do śmiechu jak zaczął biec w tamtym kierunku.
Ale się rozpisałam :) Teraz nie miałam kiedy pisać, ponieważ przez ostatnie dwa tygodnie łącznie z niedzielami robiłam jednym ciągiem drugie zmiany. Dzisiaj dopiero dostałam dzień wolnego. Udało mi się wreszcie pozałatwiać wszystko w urzędach, popłacić rachunki, odwiedziłam dwa sklepy w których pracowałam. I cieszę się, że już tam nie pracuję :)