Rośnie nam mały alpinista. Zaczął się wspinać po wszystkim. Im wyżej tym lepiej. A już najlepiej na meble. Tak żeby rodzice padli na zawał. Dzisiaj na przykład wziął sobie mój błyszczyk i wysmarował swoją kurtkę tak, że nie idzie jej doprać (swoją drogą, ma ktoś może sposób na spranie plam z błyszczyku?).
Niestety nie potrafię obrócić obrazu do pionu. A na ten artystyczny nieład nie patrzcie, bo akurat byliśmy w trakcie gruntownych porządków.
Wreszcie coś powoli zaczyna ruszać w mówieniu. Dzisiaj zaczął mówić do kotów "cici", do ciotki "Ciocia", na potwierdzenie mówi "Ta". A kilka dni temu nauczył się jeszcze mówić "cycy" co oczywiście oznacza cyca. Jak widać zaczyna najpierw od litery "C" :)
W czasie tej paskudnej pogody nijak nie można wyjść z domu i młodego aż nosi. Jęczy, kombinuje, chce iść na pole. Wczoraj wziął swoje tenisówki pod pachę, chwycił mnie za rękę, zaciągnął do sypialni, posadził na łóżku, wdrapał się na moje kolana i podał buciki żebym mu założyła. A później biegiem pod drzwi :)
Jak widać mamy nową, krótszą fryzurkę.
Mój Kacperek :)
OdpowiedzUsuńA jak się dzisiaj cieszył jak ciocia Tynia go podrzucała ;D
Takie maluch są słodkie :) A już zwłaszcza Kacperek :D
OdpowiedzUsuńMoja Jagoda tez niechce kaszki ;/ woli parówki :D
OdpowiedzUsuń