
Jeżeli chodzi o jedzenie to idzie nam coraz lepiej. Wprowadziliśmy już mięsko. Na początek pierś z kurczaka. A deserkiem, który najlepiej smakuje Kacperkowi jest zsiadłe mleko z bananem. Lekarz nam tak poradził i to był strzał w dziesiątkę. Zjada pełniutką miseczkę :)
W piątek dziadek przyniósł Kacperkowi krzesełko do karmienia i mały wreszcie może siedzieć z nami w kuchni na odpowiedniej wysokości. Do tej pory siedział na nosidełku i na kocyku, ale po kilku minutach mu się nudziło. A teraz ma zabawę. Uwielbia zrzucać grzechotki, a my musimy za każdym razem podnosić inaczej nas krzykiem ponagla :) Lubi też się bawić pustą butelką po wodzie. Ale tylko dużą, bo małe są be. Większa wydaje przecież głośniejszy odgłos przy kontakcie z ziemią :) Odkrył jeszcze, że można uderzać w siebie dwoma rzeczami. Nie ma znaczenia czy to są grzechotki, czy jakieś nasze rzeczy. Ważne, że odgłos trzaskania jest.
Kilka dni temu dzidzior leżał na naszym łóżku na brzuszku. I położyłam przed nim w bezpiecznej odległości telefon (grzechotki już się do tego nie nadają), żeby sobie ćwiczył. I przyglądam mu się przez chwilę, a ten cwaniak cofa się do tyłu. Tak mu zależało, żeby dostać ten telefon. Tylko jeszcze koordynacja ruchów nie bardzo wychodzi.
Ostatnio zauważyłam też, że strasznie złośliwy się robi nasz bąbelek. Jak ja chcę pospać troszkę dłużej to on już o 6 czasem 7 jest obudzony i chętny do zabawy. A jak muszę gdzieś wyjść tak jak na przykład w piątek musiałam poganiać po urzędach to on wstał o 10! A jak jechaliśmy na komunię to obudził się o 8.30, a na 9 byliśmy umówieni z rodzicami D.
Wczoraj nie wiem co mu się stało, ale obudził się w nocy z piskiem. Na początku myślałam, że to dzieciaki idą z dyskoteki i piszczą. Nie mam pojęcia co mu było. Wzięłam go na ręce, chwilę popłakał i zasnął. Aż się wystraszyłam. Ale rano już był taki ja zawsze...
Zaczęliśmy mu powoli wprowadzać wodę do menu. Podoba mu się bardzo i smakuje chyba też. Na razie podaję mu łyżeczką, bo nie umie pić z butelki. Chwyta smoczek i go gryzie, a raczej memla albo czeka, aż mu samo poleci. A nie ma sensu go uczyć na butelkę jak i tak za niedługo musielibyśmy go przestawić na niekapek. Zrobiłam więc ostatnio eksperyment i mu pokazałam mu jego niekapka, którego dostał już jakiś czas temu. Na początku się nim bawił. A dzisiaj już załapał co trzeba robić, żeby woda leciała. Trzymać jeszcze nie umie, ale ważne, że umie z niego pić.
Sam niekapek też jest niczego sobie :)


Buziaczek :*

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz