Jak tylko go sadzamy na macie czy tych puzzlach piankowych on momentalnie fika na kolana i próbuje trenować raczkowanie. Na razie jeżeli tylko uda mu się przyjąć odpowiednią pozycję to nogi mu odjeżdżają do tyłu i ląduje na brzuszku. Ale to go na szczęście nie zraża :)
Najciekawsze jest to, że jak dopiero uczył się siedzieć samodzielnie to w wózku nie chciał leżeć tylko właśnie siedzieć, a jak już umie to teraz najlepszą pozycją w wózku jest leżenie.
Z dnia na dzień coraz rozmowniejszy się robi. Coraz więcej sylab wprowadza do swojego słownika. Wystarczy coś do niego powiedzieć, a on zaraz odpowiada :) Momentami to tak głośno, że pewnie wszyscy sąsiedzi go słyszą. Raz mu się udało w czasie karmienia zrobić: "bleee". Nie wiem czy mu nie smakowało czy przypadkiem tak wyszło...
Od jutra zaczynamy mu wprowadzać coś a la drugie danie tak jak mi poradziła Anka pod poprzednią notką. Z butelki pić nie umie i nie chce więc mleko modyfikowane pewnie by mu nie podeszło. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Przez trzy tygodnie myślę, że wytrzyma 9 godzin bez cyca, a potem się zastanowimy czy dalej mu dawać czy nie. Zupki papa bardzo ładnie więc myślę, że nie będzie tak źle.
Muszę się pochwalić, ale od ponad miesiąca Kacper przesypia całą noc. Jak o 20tej go nakarmię i położę spać, tak budzi się rano około 6tej. Minus jest taki, że po porannym karmieniu już nie chce spać. Jest chętny i gotowy do zabawy. Jeżeli idę do pracy na rano to nie ma problemu, gorzej jak idę na 11tą tak jak dzisiaj i myślałam, że troszkę pośpię a tu niestety klops. No cóż, jedno woleć.
Niestety kilka dni temu Kacper złapał katar. Byliśmy u doktora, ten go osłuchał, obejrzał gardziołko i przypisał nam syrop. Następnym razem powiem mu żeby sam sobie go wypił. Za cholerę mały nie chce go pić. Jak tylko widzi, że zbliżam się z łyżeczką to momentalnie zaciska usta i odwraca głowę. Nie rozumiem, jak daję mu witaminę D to sam otwiera usta, a syrop dajemy mu we dwójkę z D. On trzyma Kacpra, a jak próbuję wycelować łyżeczką w usta. Dobrze, że butelka jest wielka, bo straty są dosyć duże. Najgorsze jest to, że syrop się strasznie klei i za każdym razem muszę potem myć siebie, małego i jeszcze go przebierać. Na szczęście jeszcze tylko 3 dni.
W poniedziałek zostałam pierwszy raz sama na sklepie. Akurat tak się złożyło, że dopadł mnie jakiś paskudny pech. Na dzień dobry rozbiłam szybę w ladzie chłodniczej. Rozsypała się w drobny mak. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam...
Potem jak chciałam wysłać zamówienie to fax przestał działać. A następnego dnia chodził jak gdyby nigdy nic.
A na sam koniec jak szłam na zakupy to jakieś pół metra przede mną spadła na ziemię kafelka z wysokości drugiego piętra. Jak się okazało kafelki na tym budynku są przyklejone na piance do uszczelniania okien zamiast normalnie na kleju.
Mam nadzieję, że taki dzień więcej się nie powtórzy. A od jutra do 17tego będę całkiem sama na sklepie, bo dziewczyna z którą pracuję idzie na urlop. Trzymajcie kciuki...
Jak teściowie zobaczyli pierwszy raz tą bandankę to myśleli, że sobie jaja robimy, że ona jest dla Kacperka :)

